No i dzwoniłam ... no i po co...??? Chciałam się dowiedzieć jak idzie budowa, a tylko się wkurzyłam... no bo jak zwykle ekipa się zmyła i znowu słyszymy znane nam już:
,,od poniedziałku''
Wykonali deskę czołową (jest obita blachą), założyli rynny i położyli kilka dachówek z przodu domu, no i następnie trafiła się jakaś robota to sobie poszli. No bo wiadomo nam się nie pali, więc mogą to przeciągać w nieskończoność, w końcu Inwestorów nie ma na miejscu to i wysłuchiwać marudzeń nie muszą, teść do nich wydzwania i tylko ,,od poniedziałku''. Ja naprawdę staram się być wyrozumiała i zdaję sobie sprawę, że w tym roku nic więcej nie zrobimy i można to trochę przeciągnąć ale nawet moja cierpliwość i wyrozumiałość gdzieś ma granice. Niedługo będzie wiało, lało, albo nie daj Boże śnieg i wogóle na dach nie wejdą. Ehhh...szkoda gadać. Nie chcę pisać, że są jacyś tam najgorsi, robotę wykonują dobrą, tylko w ślimaczym tempie, no bo powiedzcie ile można robić stan surowy otwarty. Zaczęliśmy w kwietniu a mamy październik, no to chyba powinno już być - no nie? Mam nadzieję, że do mojego urlopu pójdą trochę do przodu, bo chciałabym zobaczyć jakieś zmiany.